Jest coś, czego nie cierpię w polskich naleśnikach. Chcesz kupić gotowca? Okay, ale MUSISZ wybrać pomiędzy twarogiem i jabłkami. Niektóre eleganckie restauracje zaoferują Ci czekoladę - wow, no to poszaleli! W czasie mojego półrocznego pobytu w Szwecji nieocenione okazały się pannkakor, czyli gotowe czyste naleśniki, które zakupione w sklepie można było podgrzać w mikrofali/piekarniku/na patelni. Wedle uznania i wedle uznania dodawać do nich ulubione dodatki. Ale po powrocie trzeba było przyzwyczaić się do polskich realiów i powrócić do własnoręcznego wytwarzania ciasta naleśnikowego, co też uczyniłam zeszłego ranka.
Składniki:
- 25 dag mąki
- 2 łyżki mąki tortowej
- 2 jajka
- 2 łyżki oleju
- szklanka mleka
- szklanka wody gazowanej
- szczypta soli
- łyżeczka cukru pudru
- gotowy mus malinowy (jeszcze nie czas na świeże maliny)
Sposób przygotowania:
Jajka rozbijamy, mieszamy z pozostałymi składnikami, lecz jedną łyżkę oleju odstawiamy. Wymieszane ciasto pozostawiamy na kwadrans. Rozgrzewamy patelnię, wlewamy na nią olej, czekamy aż się ogrzeje i łyżeczką rozprowadzamy po porcji ciasta. Za pierwszym razem zawsze wychodzi "bubel", nie przejmujcie się! Do naleśników dodajemy mus w ilości wedle uznania. Lunch gotowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz